Rok 1980 był niezwykle pracowity dla zespołu. Po wydaniu płyty The Game grupa poproszona została o nagranie ścieżki dźwiękowej do filmu science fiction FLASH GORDON. Do pomysłu zapalił się Brian i to on po długich namowach wciągnął do współpracy pozostałych członków. Jednak już decyzja o wydaniu nagranego materiału jako pełnowymiarowej płyty spotkała się z mieszanymi uczuciami. Większość nagrań to muzyka ilustracyjna, na płycie znajdują się ledwie dwie piosenki w pełnym tego słowa znaczeniu, do tego poszczególne fragmenty połączone są fragmentami filmowych dialogów, tworząc coś w rodzaju narracji. Wiele źródeł traktujących o zespole twierdzi, iż było to pionierskie założenie - ścieżka filmowa nagrana przez rockowy zespół. Jest to jednak nieprawda, wystarczy przypomnieć kilka wcześniejszych filmowych przygód Pink Floyd...
Łatwo domyśleć się czemu wydana wtedy płyta nie została przyjęta zbyt entuzjastycznie, trudniej zrozumieć fakt, iż album nie zniósł próby czasu. Tak jak plastikowo i nieporadnie wyglądają teraz kartonowe dekoracje użyte w tym dość naiwnym i prostolinijnym filmie, tak samo brzmi teraz po latach nagrany materiał. Narracyjne fragmenty dialogów często drażnią, zwłaszcza umieszczone w trakcie trwania utworu. Brzmienie syntezatorów, kiedyś może bardzo efektowne teraz kojarzy się ze wszystkim tym, co było złe w latach 80. Ale najgorsze są te dialogi...
Najciekawiej wypadają utwory oparte na brzmieniach gitary - bardzo efektowne i oparte na rewelacyjnym riffie Battle Theme, rockowe opracowanie Marsza weselnego (nawiązujące brzmieniem do czasów Nocy w Operze), ciężkie Crash Dive On Mingo City (tylko jak traktować poważnie jednominutowy fragment ostrych riffów...?). Do tego zdecydowanie najlepszy na płycie, kończący film utwór The Hero (oparty na riffie z Battle Theme), z jakiegoś dziwnego powodu nie wydany na singlu. Zwykły, rockowy numer, pełen jednak energii. Po całym albumie wokal Freddiego brzmi jednak wręcz dziwnie i utwór wydaje się być sztucznie dodanym!
Kilka syntezatorowych fragmentów broni się po latach - Football Fight, Vultan's Theme czy In The Space Capsule, ale też wiele uroku dodałoby im wycięcie tych nieszczęsnych dialogów. Kilka kolejnych „kompozycji” jest nie do uratowania - świdrujące The Ring, Execution of Flash, Arboria czy Escape From The Swamp trudno nazwać utworami - są to krótkie motywy instrumentalne, może i czasami fajne, ale... bez obrazu zupełnie bezcelowe. I znowu - te dźwięki z filmu tylko irytują...
Najgorsze jest to, że większość tych wstawek jest po prostu źle wyedytowana, mamy wrażenie jakby taśmy cięte były jak popadnie. Jak na zespół, który zawsze produkcję stawiał niezwykle wysoko ten album prezentuje się momentami bardzo ubogo! Koronnym przykładem byłoby Marriage of Dale And Ming, gdzie gitarowe fragmenty przeplatają się nieporadnie z fragmentami syntezatorowego tła, zaś głos wrzeszczącego aktora Briana Blessinga może doprowadzić każdego do palpitacji serca... Coś, co dobrze działa w filmie nie musi działać na płycie, w oderwaniu od obrazu. Ta płyta (a zwłaszcza ten utwór) jest tego najlepszym przykładem.
Płytę promował singiel - niestety zamiast udanego dość utworu The Hero wybrano kompozycję Flash's Theme, w nowym remiksie (inne fragmenty dialogów...) zatytułowaną po prostu Flash. O ile zespół przez lata znany był z bardzo umiejętnego balansowania na granicy kiczu, tym razem zdecydowanie tę granicę przekroczono... Bombastyczny refren i grafomański tekst znakomicie definiują cały album. Być może w oderwaniu od całości można tę piosenkę odebrać jako żart muzyczny i nawet polubić - w połączeniu jednak z całą resztą...
Płyta odradzana. Zdecydowanie. Zwłaszcza wieczorem. Świdrujące odgłosy laserów wrzynają się w mózg niezwykle skutecznie. Nie ma nic gorszego niż iść spać mając w uszach plastikowe efekty specjalne z początku lat 80. Trochę szkoda, bo przy dobrym opracowaniu MUZYKA tutaj zawarta mogłaby się prezentować nieco lepiej. A tak... Nikomu zaczynającemu przygodę z zespołem nie poleciłbym tego albumu. Może wręcz zniechęcić. Tak naprawdę jest to bowiem pozycja tylko dla tych, którzy muszą mieć WSZYSTKIE wydawnictwa zespołu... No i dla tych nie lubiących zespołu, szukających argumentów do potwierdzenia swojej opinii.
Greg Brooks, oficjalny archiwista zespołu, potwierdził iż znajdują się w archiwach odrzuty z tej sesji. Oceniając jakość zawartego tutaj materiału możemy się spodziewać dźwięku upuszczonej przez Briana gitary tudzież krzyku Johna po tym, jak oparzył się robiąc sobie kawę...
Zobacz też: dyskusja na temat płyty na forum queen.pl