Na przełomie 1976/77 światem wstrząsnęła rewolucja - anarchistyczny ruch zbuntowanych młodych ludzi... Ludzi zmęczonych brakiem perspektyw (ruch rozpoczął się w Anglii przeżywającej kryzys gospodarczy) i powszechnie panującym obyczajowym konserwatyzmem. Ruch manifestujący się szokującym wyglądem i zachowaniem, przeciwstawiający się jakimkolwiek panującym normom. Światem zawładnął punk...
O ile fenomen ten nie przetrwał w swojej czystej formie zbyt długo (ledwie rok...), o tyle pozostawił on po sobie trwały ślad. W muzyce skończył się okres samouwielbienia i poznikały (lub przynajmniej odeszły w cień) zespoły preferujące - według nowej nomenklatury - „sztukę dla sztuki”, tracące jakikolwiek kontakt z publicznością i rzeczywistością. Dla rocka progresywnego nastały czarniejsze dni... Nietrudno domyśleć się, że także QUEEN było jednym z głównych celów ataków - biegający po scenie w barwnym trykocie Freddie, pijący zdrowie publiczności drogim szampanem był dokładnym przeciwieństwem „nowego” wizerunku wykreowanego przez Sex Pistols czy The Clash. I choć koncerty zespołu póki co znacznie się nie zmieniły, to już szósty album grupy mógł być dla fanów zaskoczeniem...
Na żadnej wcześniejszej płycie Królowej nie mogłoby pojawić się takie nagranie jak WE WILL ROCK YOU - prymitywnie proste, z wręcz szamańsko wybijanym monotonnym rytmem i ... niezwykle przebojowe! Jeszcze bardziej melodyjnie jest chwilę później - fortepianowa ballada przechodząca do bombastycznego, chóralnego i triumfalnego śpiewu; WE ARE THE CHAMPIONS - patent może wcale nie nowy (podobną strukturę miało np. IN THE LAP OF THE GODS... REVISITED z SHEER HEART ATTACK), ale produkcja jest nietypowo oszczędna... Tego jednak co następuje potem nie można nazwać niczym innym tylko odpowiedzią na Sex Pistols - wściekłe i agresywne SHEER HEART ATTACK. Zdumiewającym jest fakt, iż utwór ten przygotowywany był na trzecią płytę zespołu, ale nie został ukończony aż do wydania NEWS OF THE WORLD. Opublikowany w pierwotnym terminie wyprzedziłby punk o całe trzy lata... Zmianę nastroju gwarantuje subtelna ballada Maya ALL DEAD, ALL DEAD, także przez gitarzystę sentymentalnie zaśpiewana. I znowu - niby klasyczne QUEEN, ale jednak brzmi to prawie jak taśma demo! Zaraz potem bez wątpienia najlepsza z napisanych przez Deacona piosenek, beatlesowskie SPREAD YOUR WINGS, niemal tak samo przebojowe jak wspomniane już WE ARE THE CHAMPIONS (choć bez tej pretensjonalności). FIGHT FROM THE INSIDE jest z kolei niezmiernie udanym nagraniem Rogera, choć barwa jego głosu do neutralnych nie należy... Znowu - prostota, prostota i jeszcze raz prostota... Niezwykle surowy fragment płyty kontynuuje GET DOWN MAKE LOVE - ponownie wręcz ascetyczna aranżacja, rock'n'rollowy refren i przedziwny, instrumentalny środek. Raczej dla koneserów, choć jeśli już raz złapie - raczej nie puści...
Brian chyba dość swobodnie czuł się w takich klimatach, bowiem zaśpiewany przez niego blues SLEEPING ON THE SIDEWALK należy do nagrań naprawdę klasowych. Jeden warunek - trzeba lubić ten gatunek muzyki. Ślady dawnego bogactwa słychać w kolejnej piosence, Królewskiej wersji calipso, WHO NEEDS YOU. Śliczne dźwięki latynoskich gitar i delikatny śpiew Mercury'ego brzmią jak z kompletnie innej bajki, zupełnie nie rockowe, choć... w jakiś przedziwny sposób do płyty pasując! A skoro już wracamy do rocka, to jednym z najbardziej klasycznych ostrych nagrań QUEEN jest Brianowe IT'S LATE. Niezwykle porywające, nawiązujące brzmieniem do utworów Free, z niesamowicie efektownym solem na gitarze w urzekający sposób kontrastuje z MY MELANCHOLY BLUES. Kolejna liryczna ballada Mercury'ego, tym razem w konwencji wolnego, fortepianowego bluesa jest przepięknym zakończeniem bardzo dobrej płyty...
Kosztem wyszukanej produkcji i skomplikowanej aranżacji zespół zwrócił się ku chwytliwej melodyce i dużo większej prostocie przekazu. Jeżeli kogoś drażnią pretensjonalność i barokowy przepych - ta płyta może być niezłym wyborem... Wszystko podane jest wprost, surowo i oszczędnie. Dzięki temu główne melodie wybijają się na pierwszy plan i są to nieprzeciętnie dobre melodie! Bardzo dobry, rockowy album.
W roku 1977 zespół nagrał ostatnią sesję dla BBC - żadne z tych nagrań nie zostało jeszcze niestety oficjalnie wydanych. A wielka szkoda, bo jest to sesja ewidentnie najlepsza! WE WILL ROCK YOU przedstawione jest w dwóch odsłonach - ogólnie znanej „wolnej” i dynamicznej, ciężkiej „szybkiej”. Ta druga - oprócz nagrań koncertowych - nie została zarejestrowana na taśmie nigdzie indziej. MY MELANCHOLY BLUES zawiera w odróżnieniu od wersji płytowej gitarę Maya, dodająca nagraniu kolorytu - także dużo bardziej spektakularna wersja. W IT'S LATE mamy kilka ciekawych fragmentów instrumentalnych, nieobecnych na albumie, podobnych w charakterze do tych z GET DOWN MAKE LOVE (a przynajmniej nagranych z użyciem tych samych efektów). Wreszcie - SPREAD YOUR WINGS jest dłuższe (bez płytowego wyciszenia), jeszcze bardziej porywające i ostrzejsze; generalnie zbliżone do wersji koncertowej znanej z LIVE KILLERS.
Jeśli chodzi o inne nagrania nad jakimi zespół pracował w tamtym czasie, wiadomo o dwóch. Demo FEELINGS, FEELINGS zostało ocenione przez grupę jako nie pasujące do charakteru albumu (?) i pracy nad nim nie ukończono. Druga jest kompozycja BATTERIES NOT INCLUDED, istniejąca również tylko w postaci taśmy demo.
Wreszcie - występując w programie Top Of The Pops QUEEN przedstawiło odrobinę inną wersję WE ARE THE CHAMPIONS, zawierającą kilka dodatkowych dźwięków gitary, których próżno szukać na płycie.
Zobacz też: dyskusja na temat płyty na forum queen.pl